7 MILIONÓW ZDJĘĆ

Brzęczy telefon. Dzwonią z oddziału operacyjnego. Pani Ela chwyta aparat i pędzi piętro wyżej. Musi sfotografować tarczycę podczas operacji. Błysk flesza, drugi, trzeci. Zrobione! Tymczasem na dole w pracowni pani Bogusia fotografuje rany szczęki u pacjenta z chirurgii. Mały pokój jest obwieszony specjalnymi lampami - jak w każdym szanującym się studiu fotograficznym. Zresztą tu też pracują sami fachowcy.

— W najlepszych czasach zatrudnialiśmy nawet jedenaście osób — wzdycha dr Adam Wasilkowski, kierownik Pracowni Dokumentacji Fotograficznej w poznańskim Szpitalu Akademickim. — Był archiwista, czterech fotografów. Mieliśmy też artystę plastyka, który z gotowych zdjęć robił plansze i tablice informacyjne. — Dziś, po restrukturyzacji szpitala, pracują tu tylko dwie laborantki. Obie są dyplomowanymi fotografami. Musiały się przystosować do szpitalnych warunków, widoku krwi, ran i kalectwa.

Teoretycznie kliniki mogłyby zamawiać usługi w zewnętrznych zakładach fotograficznych. — Ale proszę sobie wyobrazić: szykuje się operacja, trzeba ją zdokumentować, a fachowiec jest na drugim końcu miasta. — mówi dr Wasilkowski — Zanim dojedzie, minie sporo czasu. A operacja nie może czekać. Tymczasem laborantka przyjdzie na blok operacyjny w każdej chwili. Niestety oznacza to również, że musi być dyspozycyjna praktycznie przez całą dobę.

Po co fotograf w szpitalu? Robi zdjęcia pacjentów przed, w trakcie i po leczeniu, fotografuje guzy w trakcie operacji i preparaty pooperacyjne. Robi też zdjęcia specjalne - gastroskopijne w ultrafiolecie, a żylaków w podczerwieni (w zwykłym świetle nie widać zmian dermatologicznych). Te zdjęcia trafią do prac naukowych i podręczników dla studentów medycyny. Ale na razie wędrują do archiwum - potężnej metalowej szafy z dziesiątkami szuflad. Przez ostatnie trzydzieści lat uzbierało się w niej 500.000 negatywów i przeźroczy.

— Wyszkoliliśmy wielu laborantów, którzy potem rozjechali się po Polsce i świecie. Jedna z pań trafiła nawet do szpitala w Wellington w Nowej Zelandii — chwali się dr Wasilkowski. Jego byli podopieczni zajmują się dziś mikroskopią elektronową albo fotografują chromosomy. On sam jest z wykształcenia chirurgiem. Kiedy w latach 70-tych zaczął tworzyć w Szpitalu Akademickim Centralną Pracownię Fotograficznej Dokumentacji Medycznej, jeździł na szkolenia do Niemiec i Szwajcarii. Podpatrywał najlepszych i korzystał z ich doświadczenia.

Poznańska pracownia jest największa w Polsce. Jej fotografowie przez minione trzydzieści lat zrobili prawie siedem milionów zdjęć. Nadal korzystają z tradycyjnych technik. Obok atelier jest ciemnia, a w niej stary powiększalnik. — Ale świat idzie do przodu — mówi dr Adam Wasilkowski. — Nam też marzą się aparaty cyfrowe. Tylko skąd wziąć na nie pieniądze? Lekarz, który zamawia u nas dokumentację, nie płaci za zdjęcia. O dotacje trudno, a sponsora jak dotąd nie mieliśmy...

Lidia Paulis
fot. O. Ważyński, archiwum PDF

 

ACH, CO TO BYŁ ZA ŚLUB...

Uroczyste dźwięki Marszu Mendelssohna, łzy wzruszenia na twarzach rodziców, confetti sypiące się na głowy, trąbiące samochody, baloniki, barwne wstążki... A potem wesoła zabawa "do świtania". Tak większość z nas wyobraża sobie tradycyjne zakończenie ceremonii ślubnej. Zanim jednak zabrzmi podwójne "tak", zanim zawiąże się węzeł miłości i wierności, trzeba uporać się z okresem przygotowań. A jest on stresujący. I bardzo uszczupla zawartość portfela. Mówiąc wprost: to pasmo zakupów, zamówień i innych opłat.


Najważniejsze wydatki "przedślubne"
(ceny dla średnio zamożnych)

suknia dla panny młodej
garnitur dla pana młodego
obrączki
opłata skarbowa w USC
"wolny datek" w kościele
zaproszenia dla gości

1000 - 1300 zł
600 - 800 zł
150 zł za sztukę
75 zł
najmniej 100 zł
1 zł za sztukę

Przyjęcie weselne? Horror! Ceny zaczynają się od 150 zł, górnej granicy właściwie nie ma. Można oczywiście zrezygnować z tańców i hulanek, i po ślubie urządzić kameralny wieczór weselny dla bliskiej rodziny. Ale pamiętajmy - każda para gości weselnych to conajmniej jeden prezent dla młodej pary (ostatnio modne są koperty - z odpowiednią zawartością).

Dla niektórych dni przed ceremonią ślubną to ostatni etap psychicznego przygotowania. W końcu chodzi o jedną z najważniejszych chwil w życiu! Wieczór kawalerski (albo panieński) jest takim symbolicznym przejściem przez Rubikon. Zamykają sie drzwi za życiem w pojedynkę. Amen. Z drugiej strony na wiele pań i panów ten moment działa jak zimny prysznic. Konsekwencje wypowiedzenia słowa "tak" są przecież poważne. Słyszy się czasem (choć rzadko) o przypadkach paniki i ucieczki sprzed ołtarza...

"Małżeństwo to przeżytek" - mówią dekadenci. Czyżby? Wprawdzie rośnie liczba nieformalnych związków, ale z kolei liczba małżeństw nie spada jakoś drastycznie. Tylko nie ma tu już romantycznych pobudek. Przeważają względy praktyczne: udogodnienia podatkowe, większe możliwości mieszkaniowe, itp. Klęska "czucia i wiary"? Chyba nie, po prostu takie czasy.

Ktoś mógłby zapytać, skąd ja to wszystko wiem. No cóż, zdjęcia mówią chyba same za siebie. Ten krótkowłosy w smokingu - to ja...

Olaf Ważyński
fot. archiwum

 

*************************

 

INNE CIEKAWE ARTYKUŁY Z POPRZEDNICH NUMERÓW:


"Farba zamiast bluzki" - Sprawa nr 4
"Co tygryski lubią najbardziej" - Sprawa nr 5
"Kot w butelce" - Sprawa nr 6