WYNALAZEK Z ANTYPODÓW Czego to ludzie nie wymyślą...? "Prochu na pewno już nie wymyślą" - zwykł mawiać jeden mój znajomy. Do dziś oprócz prochu wynaleziono całkiem sporo "pomocy naukowych", dzięki którym można się przenieść do Krainy Wiecznych Łowów. Dziedzina tzw. sportów niekonwencjonalnych to wymarzone poletko do wdrażania pomysłowych sposobów na śmierć lub kalectwo. Czego to więc ludzie nie wymyślą? Sparafrazuję mojego znajomego: dirtsurfingu nie wymyślą. Dlaczego? Bo już wymyślili. |
||
![]() |
![]() |
|
Rzecz narodziła się w Australii. Mieszka tam niejaki Graeme Attey - człowiek o niespożytej energii, której czasem dawał upust na rowerze górskim, snowboardzie i desce surfingowej. Ale energii zostawało mu jeszcze dość, by poruszyć trybiki w mózgownicy. "Co robić, gdy wokół płaski teren, śniegu jak na lekarstwo, a wysokie fale tylko w zimie? - myślał sobie Attey - Dlaczegóżby nie połączyć bujania na desce z jazdą góralem?". Jak pomyślał, tak i zrobił. | ||
![]() |
![]() |
![]() |
Oto wehikuł do dirtsurfingu: skateboard na aluminiowych
ramach, umocowanych na dwóch kołach rowerowych, grubych na 1,5 cm. Tylko
wsiadać (a raczej - stawać) i jechać. A jeździć można po czymkolwiek:
po trawie, asfalcie, a jak się ktoś uprze, to i po piasku. Zarówno na
stromym stoku, jak i na płaskim podłożu. Hamuje się specjalną dźwignią,
napierając na nią łydką. W razie upadku, bądź zderzenia, uaktywni się
specjalny hamulec bezpieczeństwa, tzw. "deadmans brake". Maksymalne
obciążenie pojazdu to 90 kg. Ot i wszystko.
|
||
![]() |
||
Australijczycy już promują swój wynalazek w świecie. W tym roku przemknęli przez Europę. Udało im się zarazić swoim szaleństwem Szwajcarów. Już w przyszłym roku odbędą się tam zawody w dirtsurfingu (mowa jest też o mistrzostwach świata). Wyjawię Wam, że paru gości myśli o zaproszeniu profesjonalnych dirtsurferów na pokazy w Polsce. Ale na razie - sza! Sprawca Naczelny |
||
*************************
INNE CIEKAWE ARTYKUŁY Z POPRZEDNICH NUMERÓW:
|