Niejeden
już dawno położył krechę na Spyro Gyra. Na siłę podtrzymywany
przy życiu band, którego muzycy nieudolnie ukrywają postępującą
łysinę, ale ciągle rwą się do grania, żeby wyciągnąć z rynku
trochę kasy od tak samo starzejących się fanów... Do tego
chęć przypodobania się szerszej publiczności zepchnęła zespół
w otchłań smooth jazzowej papki.
Takie opinie są żywe wśród jazzowych purystów. Dla nich Spyro
Gyra to chałturnicy, którzy z żelazną konsekwencją co dwa
lata wydają kolejny krążek, żeby odciąć kupony od dawno przebrzmiałej
sławy i wydoić rynek na tyle na ile się da. Hm... Ja te wszystkie
opinie znam, i bez wstydu przyznaję - Spyro Gyra to mój najbardziej
ulubiony zespół! Mam w nosie opinie jazzowych talibów, i od
kilkunastu lat kupuję wszystko, co wydają faceci z Nowego
Jorku. Ostatnia płyta pojawiła się w lutym tego roku. "Wrapped
In A Dream" to kolejny krok, który każe określić styl
tej grupy raczej jako fusion niż smooth. Owszem, pojawiają
się klimaty, które grupie towarzyszą od zawsze, a które trącą
odpustem. Chodzi mi na przykład o specyficzny klimat latino,
który jest obecny na każdej płycie Spyro Gyra. Kawałek pt.
"Impressions of Madrid" jest tego dobrym przykładem
- począwszy od tytułu, skończywszy na zawartości. Ale do licha!
To fantastycznie nagrany utwór, ze świetnym popisem gitarzysty
Julio Fernandeza. Do tego w tym kawałku swoją solówkę ma,
od zawsze tworzący charakterystyczną atmosferę brzmieniową
Spyro Gyra, Dave Samuels. Choć jest on już tylko muzykiem
grającym gościnnie, jego marimba
zawsze jest tym co charakterystyczne dla grupy. Ja rozumiem.
W ocenie talibów to smętna cepeliada dla amerykańskich emerytów
wypoczywających w Acapulco. Ale to jednocześnie bardzo klimatyczny,
perfekcyjnie zrealizowany kawałek. Nieco sentymentalny i zarazem
trochę sztuczny w swoim "latynoskim" brzmieniu,
ale przecież zwyczajnie bardzo ładny. Trzeba też zaznaczyć,
że na instrumentach perkusyjnych, które szeleszczą przez cały
utwór, gra brazylijski perkusjonista Cyro Baptista.
Co kawałek to inny nastrój. "Wrapped In A Dream"
kojarzy mi się nieco z zadymioną knajpą, "After the Storm"
ma nawet w sobie szczyptę bluesa ,
"The Lowdown" to funky w czystej formie. Ta muzyka
w odbiorze nie jest bardzo skomplikowana, nie wymaga ukończonego
fakultetu na muzykologii, ale co by nie powiedzieć, to najwyższy
poziom. A "lekkość" z jaką grają muzycy stwarza
fałszywe wrażenie, że w sumie jest to taśmowa produkcja z
wykorzystaniem ciągle tej samej sztancy. Nic bardziej błędnego!
Choć przyznaję, marzę o tym, by wysłuchać wszystkich dżentelmenów
na żywo. Wtedy dopiero się dzieje! Niestety nic z tego, plany
koncertowe jakoś ciągle nie obejmują Europy.
Spyro Gyra jako zespół zbliża się do trzydziestki! Panowie
kurtuazyjnie mówią o sobie, że są przyjaciółmi, że świetnie
im się ze sobą współpracuje, i tak dalej. Zdarzają się ruchy,
które jakoś temu przeczą - np. usunięcie ze stałego składu
zespołu Dave'a Samuelsa, czy nieustanne perturbacje z przewijającymi
się perkusistami, ale w sumie nie obchodzi mnie to. Co ciekawe,
panowie mają jeszcze na tyle pokory w sobie, że wpuszczają
do zespołu trochę świeżej krwi. Przykładem jest perkusista
Ludwig Afonso. Ten urodzony na Kubie muzyk jest młodszy niż
zespół! Urodził się bodaj rok po powstaniu Spyro Gyra. Wystąpił
tylko w jednym utworze "Lil'Mono"
- ale jest to jeden z najświeższych kawałków na płycie, do
tego to wspólna kompozycja pianisty Toma Schumana i właśnie
rzeczonego perkusisty. Jakby tego było mało, jest tu dodatkowo
piękna solówka Dave'a Samuelsa na wibrafonie. Mniam!
Wpędzanie Spyro Gyra do lamusa jest zdecydowanie przedwczesne.
Ten zespół był i jest, a mam nadzieję, że jeszcze długo będzie
czołowym bandem gatunku contemporary, fusion, a jak komuś
pasuje, to nawet smooth jazzu. To zarazem od lat jeden z najpopularniejszych
zespołów synkopowanego gatunku. Stąd złośliwości jazzowych
krzyżowców, tępiących "komercję". Złośliwości są
tym bardziej nieuzasadnione, że od ładnych paru lat panowie
ze Spyro Gyra wydobyli się z kieratu wytwórni GRP i mają możliwość
grania jak im dusza - a nie specjaliści od sprzedaży płyt
- zapragnie. Ostatnia płyta jest tego dowodem.
|