Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



SIEMA ŚCIEMA

Mikołaj Bednarczuk



 


"Czy ktoś zrobił więcej?" Nie lubię, nie lubię, nie lubięęęęęęęę! Już rok temu pisałem, że WOŚP to zdecydowanie nie mój klimat. Teraz jednak wkurzam się jeszcze bardziej.

Co to ma znaczyć „czy ktoś zrobił więcej"?! To moralny szantaż. "Nikt nie zrobił więcej niż my" zdają się krzyczeć owsiakowcy. "Zamknijcie gęby, bo i tak jesteśmy najlepsi". Już miałem nadzieję, że coroczna licytacja kolejnych sukcesów tym razem się skończy. Przecież WOŚP zaczyna się kurczyć. Już nie ma zasady, że każdego roku kwota zebrana przez orkiestrę będzie większa. A jednak pycha organizatorów przeważyła. Nie wiem, czy ktoś zrobił więcej niż Wy, ale każdy robi to co mu podpowiada serce, a nie charyzmatyczny facet w żółtej koszuli. Jeden wdowi grosz jest wart więcej niż miliony zebrane przez orkiestrę. Liczy się intencja, odruch serca, poczucie życzliwości, troski o bliźniego, a nie "kto dał więcej". Moja sąsiadka, która nie ma czego włożyć do garnka działa w parafialnym zespole dobroczynnym i robi więcej niż Wy. Skończcie z tym zadufaniem, pychą wyrosłą z kaprysu Niny Terentiew.
Nie mogę zdzierżyć tych telewizyjnych raszpli drących się "się ma", albo tekstów w rodzaju "całe Opole pozdrawia Polskę". Co za durnota. Znowu wszyscy prześcigają się w byciu Owsiakiem. Kto głośniej wrzaśnie? Kto jest bardziej spontaniczny? Kto najbardziej wyluzowany? W dodatku wszystko w większości robione jest pod kamerę. Na sygnał wrzask, na sygnał spontan, na sygnał wszyscy są szczęśliwi i świetnie się bawią. Litości, ile można?
W dodatku co roku te same dylematy. Robić koncert na powietrzu (przyjdzie mało ludzi) czy w telewizyjnym studiu (będzie sucharsko). Toż to widać gołym okiem. Rok po roku te same wychodzące już bokiem pomysły. Znowu strażacy pokazali swoje wozy, policjanci zrobili pokaz ratownictwa, każdy robił co potrafił, muzycy grali, celnicy brali kasę (do puszek), kucharze kuchcili, sportowcy się ścigali, brakowało jeszcze nauczycieli, którzy by uczyli. Rok po roku licytowane są pseudo śmieszne przedmioty. Stary samochód, zamek, wiklinowy miś. Przecież to już chyba nikogo nie kręci! Sztuczność całej imprezy jest porażająca. Jestem tym naprawdę zmęczony. Tego dnia niestety nie można się na to nie natknąć.
Ale całe to przedsięwzięcie ma też jasną stronę. Porusza mnie świadomość tego, że tysiące młodych ludzi czuje się uczestnikami czegoś wspaniałego. Oddają jeden dzień swojego życia, by komuś pomóc. Łażą po mrozie, by pokazać, że stać ich na współczucie, zrozumienie potrzeb innych ludzi. Pokazują, że są ważni i że chcą coś robić. To nie hipokryzja. Są na to za młodzi. Ważne tylko, by ten jeden dzień nie był dla nich usprawiedliwieniem dla 364 dni czegoś odwrotnego. 60 milionów dolarów zebranych przez WOŚP w ciągu 14 lat to faktycznie dużo. To potrzebne pieniądze i mam nadzieję pożytecznie wydawane. Ale niestety tak długo, jak imprezy charytatywne będą wyręczały państwo i firmy ubezpieczeniowe w ich robocie, tak długo będziemy krajem telewizyjnych siemadebili.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone