Każdy
zamek powinien mieć swojego ducha. Bez białej zjawy, albo
pobrzękującego łańcuchami upiora zamek traci połowę swej wartości.
Nie chodzi tu o wartość materialną. Pogłoski o duchach raczej
odstraszają inwestorów, ale przyciągają na przykład turystów.
Mam na myśli wartość emocjonalną. No bo jak tu wspominać mile
wizytę w zamku, w którym nie straszy?
W 1983 roku ukazała się ciekawa książka Bogny Wernichowskiej
i Macieja Kozłowskiego "Duchy polskie". To swego
rodzaju przewodnik po miejscach, gdzie widywano duchy, bądź
tylko słyszano, że ktoś je widział. Autorzy podeszli do sprawy
całkiem poważnie, prawie naukowo. Prowadząc rozmowy o duchach,
odrzucali wszelkie legendy, w których nie dało sie doszukać
ziarna historycznej prawdy, a do ksiązki włączali tylko te
zjawy, które rzeczywiście istnieją - w świadomości osób, które
się z nimi zetknęły.
Po wielu latach książka ta wpadła w ręce Grzegorza Święcha,
który nie tylko się nią zafascynował, ale postanowił także
stworzyć na jej podstawie witrynę internetową. Tak powstała
strona Duchy
Polskie. Jej struktura nie jest skomplikowana, jest ona
podzielona na kilka działów. W "Duchach aktywnych"
znajdziemy opisy zamkow, pałaców i dworów, nawiedzanych przez
różne zjawy, a także skrótowo podane legendy związane z tymi
duchami. Autor zamieszcza też informacje, jak dotrzeć do opisywanych
miejsc oraz co ciekawego mozna zobaczyc w najbliższej okolicy.
Dział "Duchy nadesłane", jak rozumiem, ma zawierać
opisy przysłane przez internautów. Autor witryny postanowił
bowiem nieco zaktualizować treść książki. Na razie jest tylko
jeden nadesłany duch. Za to dział "Duchy w planie"
wygląda obiecująco. Lista jest długa, a więc przed Grzegorzem
Święchem jeszcze dużo pracy. Byle się tylko nie przestraszył!
|