Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



SZCZĘŚLIWY DRUGOLIGOWIEC

Paweł Oses




Nie ma chyba drugiego tak popularnego w Stanach Zjednoczonych instrumentu jak saksofon. Nikt nie zliczy, ilu ludzi utrzymuje się tam z grania na tym instrumencie. Niektórzy zbijają fortunę (Kenny G), inni grają na ulicy do kapelusza. A pomiędzy tymi dwiema grupami jest kilkudziesięciu instrumentalistów, którzy zapewniają sobie całkiem, całkiem przyzwoity byt, za przyzwoicie zresztą wykonaną robotę. Jednym z takich saksofonistów jest Richard Elliot.

Świat usłyszał o nim w pierwszej połowie lat 80., gdy grał w Yellowjackets i w Tower of Power. Wcześniej jeszcze jako nastolatek występował razem z The Pointer Sisters, Natalie Cole i z The Temptations. Elliot przyznaje, że najważniejsza była dla niego współpraca z Tower of Power. Mówi, że nigdy nie nauczył się tak wiele, jak w ciągu pięciu lat gry w tej kultowej sekcji dętej Credit. To właśnie muzycy z TOP pomogli Elliotowi wydać jego pierwszą solową płytę. Odniosła niebagatelny sukces. Była to jednak wciąż dopiero zapowiedź tego, co miało nastąpić.
I tak na przykład płyta "Chill Factor" z 1999 roku przez bite 94 tygodnie notowana była na Bilboard's Contemporary Jazz Chart. Tytułowy utwór z tej płyty zdobył pierwsze miejsce na trzech różnych jazzowych listach przebojów. Podobną popularnością cieszył się album "Crush". Jego tytułowy utwór uznany został za smooth-jazzowy utwór 2001 roku Crush. Ostatnio Elliot wspólnie z dwójką innych gwiazd tego nurtu (David Benoit i Jeff Golub) założył zespół Group 3 Uncle Darrows.
Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że saksofon to dla Elliota cały świat. To muzyk wybitnie nietuzinkowy. W wieku dwudziestu paru lat zdobył licencję pilota. Jest właścicielem firmy, która zajmuje się przerabianiem francuskich wojskowych odrzutowców szkoleniowych na potrzeby amerykańskiego rynku cywilnego. Poza tym był jednym z założycieli prężnej firmy dostarczającej usług internetowych Pacific Net. Sprzedał ją... i założył następną - Myonica. Ta firma zajmuje się z kolei dostarczaniem nowoczesnych technologii i oprogramowania dla stacji radiowych. Zagadką jest, co jest ważniejsze dla Elliota: biznes, czy saksofon? Sam zainteresowany odpowiedziałby zapewne, że żona i czwórka dzieci.
Zapytany o klucz do sukcesu Richard Elliot odpowiedział: "Trzeba robić to, co się lubi, a nie to, czego oczekują inni, że powinieneś robić". "Ale tak postępują setki muzyków równie dobrych jak ty - i lądują w barach" - odparł dziennikarz. Na to Elliot: "Potrzebne jest jeszcze szczęście. Moje płyty sprzedają się o wiele lepiej niż niejednego muzyka. Ale jest wielu takich, którzy sprzedają jeszcze więcej. Ja jestem gdzieś pośrodku. Nie przejmuję się tym i jestem bardzo szczęśliwy".

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone