Karnawał
w tym roku był wyjątkowo krótki. Tym bardziej zazdroszczę
tym, którzy mieli szansę uczestniczyć w tanecznym szaleństwie
na sambodromie Rio de Janeiro. To właśnie tam, jak każdego
roku, co najmniej sto tysięcy tancerzy w fantastycznych strojach
i prawie bez strojów dało się porwać rytmom samby.
W tym roku dominuje podczas karnawału "styl lat trzydziestych"
ubiegłego wieku. Rydwan króla Momo, jowialnego, okrągłego
władcy, który obejmuje we władanie Brazylię na czas karnawału,
przejechał przez miasto przy owacjach tłumów, w asyście kabrioletów
z lat 30-tych. Na marginesie dodam, że do niedawna tancerz
wybierany na króla Momo powinien był ważyć regulaminowo co
najmniej 130 kilo, ale od dwóch lat w praktyce odstąpiono
od tej normy. Króla Momo wyprzedzili w tym roku pracownicy
giełdy w Rio, których kilkutysięczna osób reprezentacja taneczna
przeciągnęła w rytmie samby ulicami, budząc entuzjazm tłumów.
W długim finale karnawałowego maratonu bierze udział 14 najlepszych
"szkół samby", należących do tzw. Grupy Specjalnej.
Każdą ze "szkół" reprezentuje grupa taneczna, złożona
z 4.000 do 5.000 osób. Cóż to jest za taniec! Niech się schowają
walce, tanga, nie mówiąc o polkach. Górą samba!
Rok w rok na pięć ostatnich dni karnawału Rio de Janeiro zamienia
się w wielką dyskotekę na powietrzu. Na Sambodromie, ulicy
o ponadkilometrowej długości, szaleństwo trwa do białego rana.
Podobno można tam spotkac coraz więcej Polaków.
"Pierwszy wieczór, mimo zmęczenia i zmiany czasu, rozpoczyna
się atrakcjami kulinarno-rozrywkowymi, czyli wizytą w tzw.
churrascarri, a potem w kabarecie rewiowym. Churrasco to po
portugalsku grill, z tym że w ilościach nieprzyzwoitych"
- taką relację można znaleźć na jednej ze stron internetowych.
-"Zaczyna się od bufetu z przystawkami, a potem wkraczają
kelnerzy niosąc nadziane na szpady smakowite kawałki mięs
prosto z rusztu. Najpierw przynoszą pospolite kiełbaski, aby
poprzez wołowinę, wieprzowinę, drób i szaszłyki przejść do
bardzo delikatnych, specjalnie wybranych kawałków mięs. Przedstawienie
rewiowe, które rozpoczęło się o 22.00 odbyło się w olbrzymiej
sali, do której zjechały liczne grupy turystyczne: z Argentyny,
Wenezueli, Niemiec, Francji, no i z Polski. Była orkiestra,
pióropusze, samba, rytm i rzecz jasna piękne Brazylijki".
Rio de Janeiro to nie tylko festiwal. To także najsłynniejsza
plaża świata - Copacabana, Głowa Cukru - widoczny zewsząd
szczyt górującego nad miastem monolitu Corcovado, z symbolicznym
dla Rio gigantycznym posągiem Chrystusa Odkupiciela. Z tarasu
widokowego na samym wierzchołku można podziwiać oszałamiającą
panoramę Rio de Janeiro. Nie ma turystym który by nie przyznał,
że jest to najpiękniejsze miasto na świecie: miejsce gdzie
Atlantyk i jego malownicze zatoki sięgają potężnych, fantastycznie
ukształtowanych, granitowych gór. Tak malowniczym położeniem
nie może się poszczycić chyba żadne inne miasto naszego globu.
Te kilka dni karnawału to istny obłęd. Nie śpi się prawie
wcale, chodzi się od klubu do klubu, z plaży na bal, z rewii
do knajpy. I tak właśnie trzeba. Bo tylko tak da się poczuć
i pokochać rytm samby, rytm tego miasta i ten niepowtarzalny,
karnawałowy nastrój. A wtedy staje się jasne, że - jak napisał
jakiś internauta - Rio rzuciło na ciebie urok i zapragniesz
powracać tutaj co rok.
|