Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



WACEK

Agnieszka Krupak



 


20 grudnia obchodzono w wielu krajach Dzień Ryby. Nawoływano do uwalniania karpii i deklarowania sympatii dla beznogich mieszkańców wód słonych i słodkich. Mało kto wie, że teoretycznie za zabicie karpia na targowisku albo w sklepie można iść na rok do więzienia. W myśl przepisów ustawy o ochronie zwierząt należy to robić wyłącznie w ubojniach. Ta akcja ichtiologicznego miłosierdzia przypomniała mi pewne wydarzenie sprzed lat...

Człowiek to jednak bydlę - powiedziała moja babcia i zamachnęła się młotkiem z całym impetem. Karp przestał się tłuc po stole, tylko jego ogon wibrował jeszcze przez moment w epileptycznych drgawkach. Babcia wydłubała mu oczy ruchem tak sprawnym, jakby całe życie trenowała ujarzmianie rybiego spojrzenia. Dwie szkliste, galaretowate kuleczki stuknęły o dno kosza na śmieci... Przez niedomknięte wieczko patrzyły na mnie wzrokiem błędnym, jakim narkomani patrzą na kontrolerów biletów w metrze. Wtedy przypomniał mi się Wacek. Wprawdzie odegrał jedynie epizodyczną rolę w moim życiu, ale jego wzrok zapadł mi w pamięć na długie lata. Nigdy nie dowiedzialam sie, skad przybył, ani kim byli jego rodzice. Nie wiem też, co się z nim dalej działo, jak ułożyły się jego losy, nawet tego, czy żyje. Tylko ten wzrok Wacława pozostał w mojej pamięci jak plama z czekolady na kieszeni komunijnej sukienki...
Siadaliśmy do wigilijnej wieczerzy, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Ojciec poderwał się od stołu i odruchowo schował nakrycie przygotowane dla niespodziewanego gościa, po czym zasłaniając żaluzje zasyczał konspiracyjnie: - Nie otwierać, może to ktoś po prośbie! Jednak było już za późno, matka stała na klatce schodowej i słychać było, jak zapraszała do środka i zachęcała przybysza wizją czystej wanny, gorącej wody i miękkich ręczników. Podeszłam do drzwi. W progu stał syn Gienka, znajomego z bloku obok. Zawstydzony wyjąkał coś o zepsutym piecyku gazowym, zimnej wodzie, potrzebie kapieli...
Godzinę potem Gienkowie wychodzili od nas różowi, błyszczący, pachnący świeżością i wodą toaletową, którą ojcu przyniósł święty Mikołaj. Zachęceni przez matkę zapowiedzieli się również na dzień następny. I jeszcze następny. I tak aż do Trzech Króli Gienkowie korzystali z dobrodziejstw gorącej wody w naszej łazience, użalając się na opieszałość administracji, która awarię piecyka najwyraźniej lekceważyła. A my zdążyliśmy się przyzwyczaić do gienkowych żyletek i gąbek w szafce, i do kolejki pod naszą łazienką.
Dopiero w Trzech Króli sprawa się rypła. Ojciec telefonicznie porozumiał się z zachwalanym przez znajomych magikiem od piecyków, i oświecony postanowił sprawdzić naocznie co w gienkowym piecyku piszczy. W tym celu udaliśmy się do nich gromadnie z niezapowiedzianą wizytą. Otworzyła Gienkowa, ale minę miała nietęgą. Próbowała niezdarnie ukryć zmieszanie, lecz widać było, że albo przyszliśmy nie w porę, albo zburzyliśmy spokój tego domu samym faktem, że w ogóle się pojawiliśmy.
Ojciec zapowiedział chęć wglądu w zepsutego Junkersa, i mimo niesmiałych protestów gospodyni wszedł do łazienki. Po przedpokoju rozszedł się zapach mułu i błota. Stanęliśmy jak wryci... W gienkowej wannie pławił się dostojnie ogromny, tłusty karp królewski. Gienkowa spuściła głowę. - Nazwaliśmy go Wacek - wyszeptała zmieszana. - Jest z nami już trzy tygodnie. Kochamy go jak własne dziecko. - W jej głosie można było wyczuć dumę.
Z opowiedzianej przez Gienkową historii wynikało jasno, że ojciec Gienka nie odnalazł w sobie instynktu myśliwego, a potem czas dopełnił reszty ichtiologicznej degrengolady na linii kat-ofiara. Między hipotetycznym oprawcą i jego ofiarą pojawił się silny związek emocjonalny. - Zamówiliśmy specjalne akwarium, ale póki co kąpiemy się gdzie popadnie - dodała Gienkowa i wrzuciła do wanny zmiętolony kawałek kajzerki. Bułka błyskawicznie zniknęła pod powierzchnią wody, a na nas łypnęły duże, błyszczące, pełne ufności srebrno - rybie oczy...

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone