Nie
jestem leworęczny, ale wyobrażam sobie, że mańkuci muszą mieć
ogromne problemy. Pomijam batalie zmierzające do zmiany przyzwyczajeń
i zmuszania dzieci do trzymania długopisu w prawej, a nie
w lewej ręce. Nie wiem, czy to się jeszcze zdarza, i jak są
traktowane leworęczne dzieci. Ta mniejszość ma kłopoty także
wtedy, gdy wszyscy zaakceptują jej odmienność.
Co ich spotyka na co dzień najlepiej można zrozumieć po obejrzeniu
strony Leworęczni.pl.
Jest to w zasadzie sklep, ale wizyta w nim wiele tłumaczy.
Wyobraźcie sobie leworęcznego, który używa wyprofilowanych
nożyczek przeznaczonych dla praworęczych. Nie ma sposobu...
Okazuje się, że życie mogą ułatwić również specjalne linijki
dla leworęcznych, temperówki, noże, joysticki, a nawet suwmiarki
i kielnie! Znałem kilka leworęcznych osób, ale nie widziałem,
żeby się posługiwały takim specjalistycznym sprzętem. Tymczasem
jeśli mówić o równouprawnieniu leworęcznych (ja całkiem serio),
to powinni oni mieć dokładnie tak samo funkcjonalny i ergonomiczny
sprzęt jak praworęczna większość. Ten postulat, jak się przekonałem,
można już wprowadzić w życie, ale na miły Bóg - jakim kosztem!
Za klawiaturę dla leworęcznych trzeba zapłacić 450 złotych,
za specjalnie wyprofilowany długopis - 20 złotych, a za specjalną
kosę, która jest jedynie lustrzanym odbiciem tradycyjnej -
aż 400 złotych!!! Z całego serca współczuję.
Strona "leworęczni" ma chyba ambicje być forum wymiany
wszelkich informacji dotyczących zainteresowanych. Jak bardzo
te ambicje pokrywają się z rzeczywistością nie wiem, bo się
nie logowalem. Znalazłem za to garść informacji o klubie leworęcznych.
Jest to grupa, która stara się wywrzeć wpływ na polskich producentów
różnego rodzaju sprzętu, by wzięli ich pod uwagę. Ponadto
w serwisie jest udostępniony spis słynnych leworęcznych. Wśród
nich oczywiście jest Jimi Hendrix, którego sekret, zdaniem
niektórych, tkwił właśnie w tym, że odwrotnie trzymał gitarę.
W elitarnym klubie jest też na przykład Tom Cruise, Leonardo
da Vinci i Charlie Chaplin.
|