Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



ODEBRALI IM RADOŚĆ

Łukasz Dzieszkowski




Kiedy w grę wchodzą duże pieniądze przestają się liczyć uczucia. Przekonali się o tym mieszkańcy Opola, którym zabrano dorobek całego życia. - Działki zostały przydzielone nam przez Radę Zakładową Cementowni "Piast" i są naszą własnością - mówi zdenerwowany Eugeniusz Wyrwisz. - To jakaś bzdura. Teren należy do gminy - ripostuje Mirosław Pietrucha, rzecznik prasowy prezydenta miasta.

26 sierpnia miasto wystawiło na sprzedaż ponad półhektarową działkę. Przetarg wygrała dolnośląska firma Meblopax. Dzięki temu budżet Opola zostanie zasilony kwotą 390 tysięcy złotych. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie jeden mały szczegół. Od blisko 50 lat uprawą sprzedanych ogródków zajmują się mieszkańcy pobliskiej kamienicy. - Te działki są całym moim życiem - mówi Zygmunt Koss. - To my, mieszkańcy, zasadziliśmy tutaj drzewa, kwiaty, jarzyny. Dopiero po tylu latach okazało się, że robimy to bezprawnie - dodaje ze łzami w oczach. - Nie stać nas na prawników, jesteśmy emerytami. Nie znamy się na przepisach, dlatego media są naszą ostatnia deską ratunku - mówi Romana Cholewik.
Budynek przy ulicy Armii Krajowej 36 mieści się na terenie byłej cementowni "Piast". Ogródki znajdują się zaledwie kilka metrów od bloku. Uprawą zajmuje się dziesięć rodzin. - To jest nasza oaza spokoju. Po tylu latach ciężkiej pracy coś się nam należy od życia - uważa Eugeniusz Frądczyk.
Mieszkańcy mają dokument poświadczający, że działki zostały im przekazane dokładnie 10 października 1959 roku. Dziewiętnaście lat później cementownia "Piast" ogłosiła upadłość. Nieruchomości przejął Skarb Państwa. Na początku lat 90-tych grunt stał się własnością gminy Opole. - Ówczesne władze wiedziały, że te działki są nasze i nikt tego nie kwestionował - zaznacza Wanda Wołczak. - Nie mam pojęcia, dlaczego mieszkańcy nie zostali powiadomieni o tym, że ogródki przestały być ich własnością. Myślę, że to pytanie należy zadać Leszkowi Poganowi, który wówczas dzierżył władzę - mówi rzecznik Mirosław Pietrucha. - Jesteśmy pewni, że komuś bardzo zależało na tym, aby nam odebrać ogródki - Eugeniusz Wyrwisz pokazuje plik dokumentów.
18 sierpnia 2003 roku nieruchomość po raz pierwszy wystawiono do sprzedaży. Wówczas żadna firma nie przystąpiła do licytacji. Po 30 dniach ustanowiono datę kolejnego przetargu. I on nie doszedł do skutku, bo z niewiadomych przyczyn dwa dni przed rozpoczęciem został anulowany. - Mieliśmy nadzieję, że to koniec naszych problemów i że w końcu wiceprezydent Janusz Kwiatkowski zaczął się z nami liczyć - mówi rozżalona Romana Cholewik. Radość mieszkańców nie trwała jednak długo. Pod koniec sierpnia br. znalazł się inwestor. - To wielka szansa dla Opola. Powstaną nowe miejsca pracy - podkreśla Mirosław Pietrucha. - Gdybyśmy wiedzieli, że pod naszymi oknami będzie hala produkcyjna, w życiu byśmy nie wykupywali mieszkań - irytuje się Eugeniusz Frądczyk. - I co nam teraz ze starości? - pyta retorycznie.

 

W TRYBACH HISTORII

Krzysztof Surma



Trochę niepostrzeżenie pojawiło się na półkach księgarskich wznowienie książki Oty Pavela "Śmierć pięknych saren". Ta bardzo ciekawa pozycja może być szczególnie cenna dla koneserów filmu. Kto pamięta wczesne dokonania Milosa Formana z okresu "Miłości blondynki", czy "Pali się moja panno", powinien sięgnąć po prozę Pavela.

Świat w zbiorze opowiadań "Śmierć pieknych saren" jest niezwykle ludzki i przyjazny. Emanuje ciepłem tonującym nasze porażki i dylematy. Pavel próbuje odtworzyć ulotny klimat starej Pragi. Na ulicach i placach, w kątach piwiarni, na tle codzienności toczy się opowieść pełna humoru i optymizmu. Milos Forman w swych czeskich filmach pokazywał rzeczywistość pełną absurdów, sprzeczności i paradoksów. W codziennych zdarzeniach wychwytywał tchórzostwo, nijakość, zgodę na upraszczanie życia.
Pavel czyni podobnie. Swoje opowiadania wkręca w tryby historii. Gdzieś w tle jest Praga Benesza, tęsknota za drugim Masarykiem, a z drugiej strony faceci w brunatnych koszulach, którzy po aneksji Czech wprowadzają własny porządek rzeczy. Po wojnie "brunatnych" zastępują "czerwoni", którzy niszczą człowieczeństwo trochę inaczej, ale także z precyzyjną zuchwałością.

W odkrywaniu piękna świata pomaga Pavelowi jego wrażliwość i naiwność. Ale nie jest to naiwność fajtłapy lub frajera. To naiwność poparta doświadczeniem Holocaustu, terroru hitlerowców i komunistów. Wyjątkowa obojętność na zdarzenia, jakie w cywilizowanych krajach nie powinny miec miejsca. Pavel nie pozostawia nam żadnych złudzeń. Jeśli życie ma być znośniejsze, pozbawione "postulatów ograniczonych inteligentów", powinien nastąpić zwrot w sferze, którą nazywamy "jakością stosunków międzyludzkich".
Charakteryzując prozę Oty Pavela nie można nie wspomnieć o Milanie Kunderze i jego "Nieznośnej lekkości bytu". Bohaterowie Kundery nie czują się skrępowani więzami rodzinnymi, odkrywają swą obojętność wobec protestów przeciw zmiażdżeniu Praskiej Wiosny. Słowa takie jak lojalność, czy uczciwość uważają za drętwe terminy ze słownika profesjonalnych nudziarzy. Etyk Ryszard Legutko w swej książce "Bez gniewu i uprzedzenia" tak pisze o Sabinie i Tomaszu: "oboje są oziębli, okrutni, nielojalni, nieobliczalni, czasami odrażający. Nie krzywdząc ich zanadto, można powiedzieć, że poza obsesją kiczu, seksu i opróżniania kiszek niewiele rzeczy jest ich w stanie poruszyć". Jakże inni są bohaterowie Oty Pavela. Z ich świata płynie apel o ratunek i ochronę społeczeństwa przed wygodną dekadencją. Wobec współczesnych zniewoleń Pavel proponuje apologię odwagi i moralności. Ale mimo wszystko jest to proza neutralna światopoglądowo. Nie ma tu religijno-mesjańskich praw, nie ma nadludzi. Są zwykłe jednostki, które żyją prawdą o swoim przemijaniu.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone