Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



REŻYSER W PUŁAPCE

Lucjan Bilski



 


M. Night Shyamalan jako reżyser lubi zaskakiwać widzów. Przynajmniej sam tak twierdzi. O ile w "Szóstym zmyśle" zaskakujący zwrot akcji trzymał w kupie całą fabułę, to już w "Znakach" takiego "twistera" nie było (na czym zresztą ucierpiał cały film). Jego najnowszy film, "Osada" zaskakuje, ale nie satysfakcjonuje.

Nastrój groźnej tajemniczości buduje się różnymi środkami: światłem, kolorem, dźwiękami, charakterystycznym układem kadrów. Wszystko po to, by widz z niepokoju wiercił się w fotelu i cały czas zadawał sobie pytanie: co się zdarzy? Oglądając "Osadę" wierciłem się raczej ze zniecierpliwienia. Nużyły mnie dłużyzny w dialogach i niektórych, rozciągniętych do granic mozliwości sekwencjach.
Trzeba jednak przyznać, że film ma specyficzny nastrój. Cały czas przeważa ciemna tonacja kolorów, z przewagą indygo. Dźwięki momentami są nie tylko intrygujące, ale wręcz przerażające, a aktorzy są filmowani w dziwnych planach. Tajemnica emanuje z każdego kadru. Cóż z tego, skoro fabuła ma poważne niedociągnięcia, a scenariusz był kończony chyba w przerwie między dwoma kęsami steku popijanego ciemnym piwem.

Film ukazuje nam niewielką społeczność żyjącą w osadzie na skraju lasu. To swoista forteca, otoczona wieżyczkami strażniczymi, a w nocy kręgiem płonących pochodni. Te środki ostrożności to rodzaj zabezpieczenia przed ewentualną wizytą mieszkańców lasu, istot tak strasznych, że nie wolno nawet wymawiać ich imienia. W myśl dawnego paktu istoty nie ingerują w życie osady, a w zamian za to ludzie nie zapuszczają się między drzewa. Zakaz wstępu do lasu zostanie jednak złamany, więc którejś nocy stwory pojawią się pod domami.
Pomijając dłużyzny, o których wspomniałem, film mniej więcej do połowy wciąga. Potem wszystko zaczyna się sypać. M. Night Shyalaman, który jest również autorem scenariusza, prowokuje do zadawania dziesiątek pytań, z których każde zaczyna się od "dlaczego". Nie będę ich zadawał w tej recenzji, bo mógłbym zdradzić sekret fabuły, a nie chciałbym komuś popsuć ewentualnej przyjemności oglądania.

Realizując "Osadę" M. Night Shyalaman wpadł w pułapkę, którą sam zastawił. To ewidentnie film dla widzów, którzy nie lubią rozwiązań podanych na tacy, wolą niedomówienia, zostawiające pole do domysłów. Niestety, ci sami widzowie raczej nie darują reżyserowi braku konsekwencji w opowiadaniu historii, dlatego z kina wyjdą niezadowoleni. W którymś momencie po prostu niedomówień i tajemnic zaczyna być już tak dużo, że Shyalaman chyba pogubił się, co ma ukrywać, a co ujawnić.
W "Osadzie" grają nieźli aktorzy, ze starych wyjadaczy np. William Hurt i Sigourney Weaver. Zaskakującą role niedorozwiniętego młodzieńca kreuje Adrien Brody. Na zakończenie dodam, że - podobnie jak kiedyś mistrz Hitchcock - M. Night Shyalaman też pokazuje się w swoich filmach. W "Osadzie" wystapił w króciótkiej, epizodycznej roli strażnika. Można to odczytać symbolicznie. Przed premierą reżyser prosił recenzentów i krytyków, by za żadne skarby świata nie zdradzili zakończenia filmu. Jako twórca i strażnik pilnuje więc podwójnie tajemnicy, by nie wyszła na jaw.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone