Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



ZA CO? ZA JAJCO!

Krzysztof Marczewski




Oświadczam wszem i wobec: nie czuję się bezpieczny na ulicach! A także w parkach, przejściach podziemnych, na stadionach i podwórkach. Mijając grupki ludzi liczące conajmniej trzy osoby, napinam odruchowo mięśnie, będąc gotowym na ewentualną ucieczkę. A kiedy widzę w oddali większe zgromadzenia, od razu skręcam i idę inną drogą. W takich sytuacjach obecność policjantów działa na mnie zdecydowanie uspokajająco. Sęk w tym, że - jak to się mówi - kiedy policja jest najbardziej potrzebna, nigdy jej nie ma. I coś w tym jest.
Za to kiedy funkcjonariusze zaczynają się chwalić, jak to spada przestępczość, a wzrasta wykrywalność, albo jak bezpiecznie robi się w polskich miastach - zgrzytam zębami. I od razu przypomina mi się, jak to na moich oczach jakiś Bogu ducha winny studencina został znokautowany przy ruchliwej ulicy dużego miasta. Ot tak, za nic. Chyba za to, że ośmielił się żyć.

Student i tak miał szczęście. Przyjął dwa ciosy i padł, ale napastnicy poszli sobie dalej. Ja miałem większego pecha. Bandziorów było sześciu. I choć był ze mną brat, co do ułomków nie należy, to przewaga liczebna była zbyt duża. Nie daliśmy rady. Ciężko było w ogóle się bronić, bo atak nastąpił błyskawicznie i był zmasowany.
Mogło być gorzej. Gdyby napastnicy umieli bić skutecznie, obaj wylądowalibyśmy w szpitalu. Była to po prostu grupka podpitych gówniarzy, którym się nie spodobaliśmy. A ściślej fakt, że nie dołożyliśmy im 45 (słownie: czterdziestu pięciu) groszy do wina. Skończyło się na paru siniakach i krwotoku z nosa.

Mógłbym tu opowiedzieć jeszcze, jak wyglądało składanie zeznań na policji, a zwłaszcza konfrontacja z zatrzymanymi sprawcami. Oj, byłoby co opowiadać! Ale przypominając to sobie, już zaczynam się denerwować. Dodam tylko, że sprawa w końcu trafiła do sądu. Jednak, mimo że od pobicia minęły już cztery lata, nic w tej sprawie się nie działo i nie dzieje.
A ja nadal nie czuję się bezpieczny na ulicach. Marzę o tym, żeby zamieszkać na jakimś totalnym odludziu, gdzie nie będą się snuć pijane bandziory, szukające okazji do wybicia komuś zębów. Marzenia marzeniami, ale łatwiej chyba będzie kupić na bazarze jakiś kindżał albo nosić w plecaczku sztachetę. Też pomaga.

 

 
Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone