Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



CO TO ZNACZY KOCHAĆ?

Hania Grajner




Od pewnego czasu dręczę wszystkich swoich znajomych pytaniem "Co to znaczy kochać?". Większość z nich patrzy na mnie jakbym się z co najmniej z choinki urwała lub stwierdziła, że mam zamiar podczas lata paradować w śniegowcach. Wzruszają ramionami, odsyłają mnie zwykle do siebie nawzajem, albo mówią, że " tak po prostu". Jakoś nie potrafię w to uwierzyć. Dlaczego? Dostałam niedawno list. Od chłopaka, który piastował swego czasu stanowisko "mojego". Notabene, mieszkał na drugim końcu Polski, co zapewne jest faktem nie bez znaczenia w tej historii. W niezwykle długiej, jak na mężczyznę, epistole oświadczył (cytuję pomijając błędy ortograficzne): "Nie będę Cię oszukiwał. Mam dziewczynę. Po prostu zrywam z Tobą, bo nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. Wiem, że ci ciężko, ale sama wiesz jak jest". Wzruszające, niczym wyznanie amanta z telenoweli brazylijskiej, i jakże empatyczne! O ile sobie przypominam, nie dalej jak 5 dni wcześniej zapewniał mnie o swej miłości i przysięgał dozgonną wierność. Potrafił wysyłać co parę minut sms-y w których kochał mnie jak nikogo jeszcze, byłam w nich najważniejsza i jedyna na świecie. Dowiadywałam się (czas przeszły!) że nie może żyć beze mnie; raz nawet, oczywiście za pomocą aluzji, w zawoalowany sposób prawie mi się oświadczył. I nagle taki list!

Z dnia na dzień przestałam być "kochana", w ekspresowym tempie jego słoneczkiem stała się kolejna cud-dziewczyna (podejrzewam nawet, że przez jakiś czas swym gorącym uczuciem darzył nas obie). Zastanawiające, prawda? Ludzie tak prędko zmieniają obiekty swoich westchnień, że wydaje się, iż po kilkunastu rotacjach niechybnie nastąpić musi wypaczenie tego pojęcia. W dzisiejszych czasach kochamy znajomych, przyjaciół znajomych, mijanego na ulicy przystojniaka, zdechłego kota sąsiadki i wszystko inne co się napatoczy. Średnio piętnaście razy dziennie słyszę słowo "kocham" i mam tego serdecznie dość. Już nie wiem, kiedy jest ono prawdą, a kiedy sprytną manipulacją. To tak łatwo powiedzieć... Przekonałam się o tym na własnej skórze. I, o zgrozo, naiwnie wierzyłam.
Dziś myślę, że samo "po prostu" nie wystarcza (może jedynie szczęśliwym małżeństwom), potrzeba czynów, ludzie, czynów!!! Nie słów. Nie wierzcie nikomu, kto mówi "kocham", nie potwierdzając tego swoim zachowaniem. Tym bardziej po tygodniu znajomości. To coś w stylu wegetarianina, który codziennie wsuwa schaboszczaki. Wydaje mi się, że najlepszym potwierdzeniem miłości są drobne gesty: rezygnacja z czegoś dla drugiej osoby. To ważniejsze od - choćby najpiękniejszych - wyznań. Najsmutniejsze jest to, że każdy mój związek zaczynał się dobrą miłością (w moim mniemaniu, rzecz jasna), a kończył toksyczną. Na początku było moje przywiązanie do mężczyzny (?), a na końcu jego ucieczka. Ostatnia historia wniosła jeszcze więcej zamieszania. Wiem, że nic nie wiem. Przecież tym razem miało być już na zawsze...Więc jak to jest? Na czym polega prawdziwa miłość? Co to, tak naprawdę, znaczy kochać?

 

 
Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone