Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



20 LAT PÓŹNIEJ

Kinga Malec



 


Cóż to za dziwna mania, by tytuły filmów skracać do pierwszych liter wyrazów? "Faceci w czerni" to w USA "MIB" (od "Men In Black"), "Dzień Niepodległości" to "ID4" (od "Independence Day" i 4 lipca), a od "Extra-Terrestrial" (pozaziemskiego podróżnika) wziął się "E.T.". No trudno, niech będzie. Widocznie amerykański widz nie jest w stanie zapamiętać dłuższego tytułu. To się da przeboleć. Ale po kiego czorta wprowadza się film ponownie na ekrany kin, w dodatku po 20 latach od premiery? Bo Amerykanin musi sobie przypomnieć, co kiedyś oglądał? Dla pieniędzy - to jedyna sensowna odpowiedź. Tylko, że przecież Steven Spielberg ma forsy jak lodu! Tak czy inaczej - na 20-lecie premiery znów mamy w kinach "E.T.".

Dzieci się pewnie ucieszą. Zaraz, zaraz - jakie dzieci? Przecież ci, którzy byli dziećmi w dniu premiery, teraz są już prawie 30-latkami i chodzą do kina na inne filmy. No chyba, że sami mają dzieci.
Film nieznacznie przerobiono, taka jest widać moda. Poprawiono ścieżkę dźwiękową - teraz jest bardziej "przestrzenna". Komputer dopieścił ruch przybysza z gwiazd. Obowiązkowo wstawiono wyciętą wcześniej scenę (wtedy była niedobra, a teraz już nie?), w której mierzony jest wzrost E.T. Jest jeszcze jedna zmiana, której doprawdy nie rozumiem. W jednej ze scen agenci rządowi nie mają już w dłoniach broni, tylko krótkofalówki. Czy to fair, zmieniać skończone przecież dzieło? Na szczęście nikomu nie przyszło do głowy, by wyrzucić słynny przelot Eliotta na rowerze na tle ogromnego księżyca.

Tyle narzekania. Poza tym mogę tylko gorąco nakłaniać każdego, kto jeszcze nie widział tego filmu (są tacy?), by szybciutko naprawił to niedopatrzenie. To przecież wzruszająca opowieść o przyjaźni, tęsknocie i samotności. Jak mówił Spielberg, to film o nim samym i jego najbliższych. Wprawdzie opowiedziany w konwencji sci-fi, ale to tylko dodaje mu uroku.
"E.T." nigdy się nie zestarzeje, w przeciwieństwie do nas. Pędźcie więc do kin, i zabierzcie ze sobą przyjaciół. Choćby po to, że by raz jeszcze zobaczyć malutką Drew Barrymorre!

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone