CZĘŚĆ
PIERWSZA - W POPRZEDNIM NUMERZE
To
się nie przyjmie - orzekł H.G.Wells w swojej znanej rozprawie
"Wizje przyszłości" opublikowanej w 1901 roku. Ta
jednoznacznie wyrażona opinia dotyczyła... rozwoju lotnictwa!
Według słów tego klasyka science fiction "Lotnictwo nie
odegra poważniejszej roli w transporcie osób i towarów. Człowiek
nie jest Albatrosem".
Opinię tę wyraził człowiek, który napisał przecież wcześniej
wiele książek wywołujących zachwyt wyobraźnią autora. Już
choćby dwie z nich - wydana w 1895 roku, kilkukrotnie sfilmowana
powieść "Wehikuł czasu" oraz pochodząca z 1898 roku
"Wojna światów", wybiegają daleko poza możliwości
technologii z tego czasu. W tym samym 1901 roku, w którym
Wells zdecydowanie odrzucał możliwość istnienia perspektyw
dla rozwoju lotnictwa, nie miał wątpliwości co do rozwoju
lotów kosmicznych, wydając książkę "Pierwsi ludzie na
Księżycu". Opisane w powieściach wędrówki w czasie, czy
używanie przez najeźdźców z Marsa łatwo rozpoznawalnej broni
laserowej, do dziś stanowią dla wielu wojskowych i naukowców
pożywkę dla wyobraźni i spodziewany efekt prowadzonych przez
nich prac. Jednak ten sam człowiek miał problem z wyobrażeniem
sobie, że istniejące już za jego czasów, nieporadnie szybujące
konstrukcje, przerodzą się w nie tak znowu odległej przyszłości
w odrzutowce, zabierające na pokład po kilkaset osób i przewożące
je między kontynentami z prędkością niewiele mniejszą od prędkości
dźwięku. Mało tego - w kilkadziesiąt lat później pojawiły
się naddźwiękowe samoloty pasażerskie: Concorde i TU144. Nawiasem
mówiąc, przed wprowadzeniem do eksploatacji pasażerskich samolotów
naddźwiękowych liczni naukowcy, organizacje "ekologiczne",
a w ślad za nimi liczni popularyzatorzy nauki ostrzegali:
"Concorde i TU144 nie przyjmą się - rozbiją warstwę ozonu
w naszej atmosferze, spowodują wzrost zachorowań na raka,
będą emitować szkodliwe infradźwięki i zatrują świat spalinami".
A przecież od roku 1825, kiedy przeciwnicy kolei żelaznej
przestrzegali przed straszliwymi skutkami jej rozpowszechniania,
minęło półtora wieku - przepaść w rozwoju techniki. Argumentacja
i rozumienie skutków pojawiania się nowości w technice pozostały
jednak w praktyce niezmienione. Nie zmieniły się nawet w stosunku
do czasów świetności starożytnego Rzymu, który naukę traktował
często poważniej, aniżeli czyniono to znacznie później - w
Europie średniowiecznej. Rzymscy myśliciele także wypowiadali
się na temat ekstremalnych prędkości. Otóż przeliczając jednostki
miary użyte w ich rozważaniach na temat skutków osiągania
niebezpiecznych prędkości wiemy, że panowała wśród Rzymian
opinia poparta rozsądnymi, z ich punktu widzenia, argumentami,
że już przy prędkości 40 km na godzinę ciało ludzkie, a także
wszelkie przedmioty używane przez człowieka, rozpadną się
na najdrobniejsze kawałki.
Przekora podsuwa w tym momencie bluźniercze dla współczesnego
naukowca pytanie: jakie będą losy uważanego ciągle w fizyce
za pewnik twierdzenia, że nieprzekraczalna dla materii jest
prędkość światła 300 tys. km na sekundę? Oczami wyobraźni
widzę jak mój wykładowca fizyki, słysząc tak absurdalne dla
niego pytanie, oburza się nie na żarty: człowiek aspirujący
do posiadania choćby podstaw wiedzy nie powinien lekceważyć
tak fundamentalnego prawa fizyki, bo jest ono przyjmowane
bez wątpliwości przez prawdziwych przedstawicieli nauki! Jednak
nauka ma tę cechę, że zaskakuje nas co chwilę, odsłaniając
często zjawiska i prawa, których istnienia nie podejrzewają
nawet najtęższe głowy. Albert Einstein, odpowiadając kiedyś
na pytanie skąd się biorą epokowe odkrycia, odpowiedział,
że zawsze znajdzie się ktoś, kto nie wie, że czegoś nie można
odkryć. Zaczyna nad tym bez sensu pracować i... dostaje Nobla.
Szczęśliwie dla rozwoju nauki, tacy ludzie bez kompleksów
i szacunku dla opinii uznanych naukowców istnieją.
W którym bowiem miejscu znalazłaby się współczesna fizyka
jądrowa, gdyby naukowcy współcześni Schrodingerowi, twórcy
falowej teorii budowy atomu, laureatowi Nagrody Nobla w 1933
roku, uwierzyli w jego opinię, że "człowiek nigdy nie
skorzysta z energii wyzwolonej z atomu"? Nie był zresztą
jedynym, który wyrażał taki pogląd. Lord Rutherford, który
ma zdecydowanie największe zasługi w odkryciu wewnętrznej
struktury atomu, z zapałem kpił i kierował złośliwe uwagi
pod adresem ludzi, którzy wyrażali absurdalny jego zdaniem
pogląd, że pewnego dnia będziemy w stanie zaprząc do pracy
energię jądra atomu. Już w roku 1937, a więc 5 lat po jego
śmierci, uzyskano w Chicago pierwszą reakcję łańcuchową. To
był pierwszy krok do zbudowania bomby atomowej, ale także
skonstruowania reaktora - serca elektrowni atomowej.
W tym miejscu nie od rzeczy będzie przytoczyć zbyt optymistyczny
z kolei pogląd na ten sam temat - możliwości wykorzystania
energii atomu. Otóż w latach 60-tych XX wieku bardzo poważne
gremia naukowców, będąc pod wrażeniem szybkiego rozwoju energetyki
jądrowej przyjęły, że w roku 2000 na Ziemi będzie się uzyskiwać
z energetyki jądrowej blisko 50% całej energii elektrycznej.
I w roku 2006 daleko nam jednak jeszcze do osiągnięcia takiego
wskaźnika i w tej sytuacji należy uznać, że większą umiejętność
przewidywania wykazali pesymiści, którzy wskazując na nieracjonalną
rozrzutność w produkcji i wykorzystywaniu energii ostrzegali,
że efekt cieplarniany będzie jedną z licznych plag wywołanych
ekologiczną beztroską.
Czy mają więc sens próby przewidywania co nas czeka w przyszłości?
Jak najbardziej tak - już choćby z tego względu, że stanowią
element intelektualnej gry, w której wygranymi są ci naukowcy
i wynalazcy, którzy trafiają. Zawsze jednak jest potrzebna
duża ostrożność w wyrażaniu opinii na temat tego, co próbujemy
przewidzieć. Przekonał się o tym niejeden naukowiec śmiało
wygłaszający swoje opinie, ale także niejaki Vasker McKinney
z Atlanty, który w dniu startu pierwszej amerykańskiej wyprawy
na Księżyc, publicznie założył się z przyjaciółmi, że jeśli
dzielni astronauci powrócą żywi na Ziemię, to przed kamerami
telewizyjnymi zje własny kapelusz. Nie należy się dziwić,
że po udanym powrocie pierwszej wyprawy księżycowej McKinney,
będąc jeszcze w nie najlepszej formie, ze zbolałą miną wyraził
przekonanie, że nie należy zbyt pochopnie próbować zostać
prorokiem, a już na pewno nie należy od tych proroctw uzależniać
swojego menu... W nauce i technice wszystko jest bowiem możliwe.
|