Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



BRAKUJĄCE OGNIWO

Olaf Ważyński




Dzięki internetowi świat muzyki praktycznie pozbył się swoich granic, a na ciemne dotąd zakątki padł snop jasnego światła. Doszło do tego, że kolekcjonarzy na Zachodzie poszukują najpierw w sieci, a potem w sklepach płyt z nagraniami wykonawców z krajów dla nas egzotycznych.

Z drugiej strony internet otworzył wielu muzykom drzwi na szeroki świat. Takie kraje jak Brazylia, Kongo czy Chiny - powiedzmy sobie szczerze, raczej nie są reprezentowane na listach przebojów. A przecież i tam powstaje ciekawa współczesna muzyka. Właśnie dzięki światowej pajęczynie internetu post-punk z Dżakarty czy electro-funk carioca z Sao Paulo mają szansę dotarcia do szerokiego kręgu odbiorców. Tym bardziej, że muzyka z dalekich zakątków świata jest też wydawana na płytach na Zachodzie.
Prasa muzyczna w Europie poświęciła sporo czasu i energii próbując scharakteryzować muzykę Konono No. 1, zespołu kongijskiego z terenów w pobliżu granicy z Angolą. Jego dokonania ochrzczono mianem congotronics. Niezwykła to muzyka i niezwykłe instrumentarium. Wyobraźmy sobie typowy dla muzyki afrykańskiej likembé, zwany "kciukowym fortepianem" (wydrążony kawałek drewna z przeciągniętymi wzdłuż metalowymi paskami, na których gra się kciukami), do którego podłączony jest elektryczny przetwornik wykonany z części samochodowych. Dodajmy do tego samodzielnie skonstruowane mikrofony, stare megafony oraz garnki i patelnie. Na takim właśnie sprzęcie garażowo-kuchennym powstaje muzyka Konono No. 1 Paradiso.
- Ci ludzie nigdy nie słyszeli muzyki z Ameryki czy Europy. Kongo to kraj żyjący w kulturowej izolacji - mówi Vincent Kenis, producent płyt popularyzujących muzykę afrykańską wydanych przez belgijską wytwórnię Crammed Discs. - W Kongo ta muzyka jest już niemodna. Grało się ją w latach 70-tych.
To właśnie wtedy kongijski dyktator Joseph Mobutu oficjalnie potępił muzykę Zachodu i zaczął finansować muzyków, którzy jego program polityczny wprowadzali do swoich piosenek. Kiedy jednak gospodarka upadła, strumień pieniędzy wysechł. Muzycy zaczęli emigrować do stolicy kraju, Kinszasy. Tam, na ulicach i podwórkach podłączali instrumenty do naprędce instalowanych generatorów i koślawych megafonów i grali swoją muzykę Masikulu, próbując przebić się przez hałas wielkiej metropolii. Surowe, "brudne", swobodnie płynące brzmienie niektórzy odebrali jako "brakujące ogniwo" między punkiem i techno.
Płyta "Konono No. 1" zapoczątkowała serię albumów pod szyldem Congotronics wydawanych przez Crammed Discs. Zespół zagrał piosenki na jednym z zaułków Kinszasy, a Vincent Kenis zarejestrował je na swoim laptopie. Potem zmiksował je w hotelowym pokoju. Płyta sprzedała się na całym świecie w nakładzie około 20 tysięcy egzemplarzy, co i tak jest bardzo dobrym wynikiem, jak na tak ezoteryczną muzykę. Konono No. 1 pojechał potem na trasę po Europie i Stanach Zjednoczonych.
Kiedy utwory kongijskich muzyków pojawiły się w internecie, najbardziej spodobały się fanom muzyki elektronicznej i techno Lufuala Ndonga. Miłośnicy world music byli jednak nieufni. Pojawiły się głosy, że to nie żadna afrykańska muzyka ludowa, tylko awangardowy rock. - Muzyka afrykańska to nie tylko ładne głosy nagrywane w Ameryce i Europie - ripostuje Vincent Kenis. - Może być także ostra, brutalna, surowa, i dzięki temu wyjątkowa i odkrywcza.
W tym roku ukazał się album Congotronics 2, na którym Vincent Kenis zebrał utwory sześciu zespołów z muzykami z innych części kraju. Co ciekawe, muzycy ci nigdy wcześniej nie spotkali się i nie współpracowali. Płyta przynosi nową porcję afrykańskiej muzyki - tradycyjnej, transowej, ale zagranej w podobny sposób jak utwory Konono No. 1. Tym razem jednak są to muzycy z różnych kręgów kulturowych i muzycznych, dlatego różne są rytmy, melodie i instrumenty. Do płyty dołączony jest krążek DVD, na którym Vincent Kenis umieścił film nakręcony podczas pracy z muzykami w Kinszasie.
Podtytuł płyty - "Buzz'N'Rumble from the Urb'N'Jungle" - nawiązuje do legendarnej walki boksera Muhammada Alego z Georgem Foremanem, która odbyła się 30 października 1974 roku w Kinszasie i została ochrzczona "Rumble in the Jungle" (łomot w dżungli). Tamtego wieczoru w sali na przedmieściach stolicy zagrali między innymi James Brown, BB King i Myriam Makeba, co wywarło ogromny wpływ na całe pokolenie młodych muzyków kongijskich.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone