LAWETĄ NA SZAFOT Cała Polska śledziła niedawno wybryki importerów używanych samochodów, czyli tzw. laweciarzy. Blokady dróg, konwoje, prośby i groźby... A wszystko po to, żeby rząd przestraszył się i wycofał z zakazu sprowadzania z zagranicy złomu. Tak, złomu! Nie oszukujmy się - to nie są niesprawne auta, to jest po prostu kupa żelastwa. Surowiec wtórny, który zamiast na złomowiska trafia na nasze drogi. Przyjrzyjcie się kiedyś pojazdom na ulicach. Co trzeci powinien dawno skończyć w hucie. Laweciarzom zdaje się, że mają silny argument. Mówią, że wskutek wprowadzenia zakazu dwieście tysięcy ludzi może stracić pracę - kierowcy, blacharze, mechanicy. Chyba przesadzają. W dzisiejszych czasach samochody celowo są tak konstruowane, żeby po roku eksploatacji coś się w nich zepsuło. Japończyk albo Niemiec kupi sobie wtedy nowe auto, ale Polak odda swoje do warsztatu. I da zarobić branży. Mam nadzieję, że rządowi nie zmięknie rura i nie odszczeka nowych przepisów. Jest szansa, że Europa przestanie się śmiać z polskich właścicieli samochodów. Ja poszłabym jeszcze dalej - zabroniłabym jeżdżenia po drogach pojazdami starszymi niż dziesięć lat. Od razu zrobiłoby się ładniej, ciszej i czyściej. Niestety Polak to szczwana bestia. Znajdzie sposób, żeby obejść każdy przepis. Zamiast w polskich warsztatach, będzie naprawiał wraki w niemieckich. Potem taki podretuszowany złom będzie "na własnych kołach" wjeżdżał do kraju i straszył na drogach... A może być jeszcze gorzej. Laweciarze w końcu pójdą po rozum do głowy i założą własną partię. Potem zainstalują swoich ludzi w Sejmie i będą kopać dołki pod ochroną środowiska i naszym poczuciem estetyki. Jeśli do tego dojdzie, publicznie spalę swoje prawo jazdy i kupię sobie deskorolkę. Alicja Maćkowiak |
JAK ZANUDZIĆ SIĘ NA ŚMIERĆ... Każdy miewa takie chwile. Siedzi człowiek w fotelu i gapi się w ścianę. Udaje, że słucha radia albo bez przyjemności czyta gazetę. Mijają minuty, potem godziny. Nic się nie chce. Nawet chcieć się nie chce. Nuda, panie. Nic się nie dzieje. To się nawet da wytłumaczyć. Życiowa aktywność to sinusoida. Raz jesteś na fali i niesie cię entuzjazm. Innego dnia wpadasz w bezczynność i od nudy chce ci się rzygać. Gorzej, kiedy nuda bierze się nie z braku zajęcia, tylko z monotonii. Uwierzcie mi - nie ma takiej rzeczy, która nie może się nie znudzić! Szkoła, praca, robienie zakupów... Są dni kiedy nudzą mnie nawet posiłki. Wszystko, co trwa zbyt długo i często się powtarza, staje się nudne. A seks? - ktoś zapyta. Zależy z kim. 23 procent facetów i 21 procent niewiast w Polsce uważa, że partnerzy mogą znudzić się sobą po kilku latach. Pentor przepytał społeczeństwo na tę okoliczność i wyszło mu, że przyczyną nudy najczęściej jest brak pieniędzy, brak czasu dla partnera, różnice zainteresowań i temperamentu. Wbrew pozorom wszystko to można odnieść do seksu, zapytajcie psychoanalityków. Nudzimy się sobą, światem i życiem. Są tacy oczywiście, co nigdy się nie nudzą. Zazdroszczę im. Ale to wyjątki. A co robi naród, kiedy z nudów nie może już wytrzymać? Włącza telewizor! Biedni ludzie, ktoś musiał wykastrować im inteligencję. W przeciwnym razie wiedzieliby, że telewizja jest nudna jak flaki z olejem. Napisałbym więcej, ale już mi się znudziło... Tomasz Sznurkowski |